Szkoła czy coś innego?

Temat przeniesiony do archwium.
Hejka,

moja prosba jest taka: angielski potrafie na poziomie pomiedzy B1 a B2, z tym, ze z moim wyslawianiem sie mam lekkie tyly. Co prawda nie jest to za bardzo fonetyka, a raczej problemy ze "wstydem" i obawami dotyczacymi zabrakniecia slownictwa (chociaz sadze, ze jest bogate). Generalnie tegoroczna mature zdalem podstawe na 96% rozszerzenie na 42% a ustny na 80%.

Pytanie moje do Was jest takie, co bedzie lepsze. Chce potrafic angielski dosyc biegle (oczywiscie cwiczac go 1-2 godz tygodniowo, a poza tym chaty angielskie itd). Chcialbym takze w przyszlosci (za okolo rok) podejsc do egzaminu FCE.

a) kurs w szkole jezykowej (4-7 osob) w Open school (powiedzmy okolo 70 spotkan, tutaj chyba jak dobrze pamietam okolo 140-200 godzin wychodzi)
b) prywatne korepetycje z bardzo polecanym korepetytorem, 1 na 1 ale w tym wypadku niemal 2 razy mniej spotkan (39 spotkan - 39 godzin)